Z pamiętnika inżyniera Data Center – „Serwerownia – miejsce pracy i relaksu”

Epizod 10

Jako inżynier Data Center wiem jedno – poranny montaż w serwerowni, to jak wejście w nieznane. Co dziś? Bo przecież niby serwerownia to sterylna świątynia technologii, ale nigdy nie wiesz, co tam zastaniesz. Trzeba być gotowym, że znowu coś wbije Cię w ziemię, ale zachować kamienną twarz i robić swoje. I fajnie i nie, zależy czy będzie to wymagało dodatkowego nakładu pracy… bo jeśli tylko wywoła uśmiech i doda kolejną porcję ciekawostek do pamiętnika, to… niech tam…


Poranki inżyniera? dobrze wiecie… Po pierwsze, o jakich porankach mówimy? Jak zaczynasz dzień o 4:30, to raczej jest to jeszcze noc. Przychodzisz do roboty z ledwo otwartymi oczami, witasz się z systemem dostępu (z którym często coś nie tak, bo na przykład nie czyta karty i tak stoisz jak p..alec i dopiero po chwili dociera do Ciebie, że kartą do swojego biura wiele nie wskórasz…) i w końcu jak już wejdziesz w znany świat klimatyzowanych, szumiących serwerów,  zaczyna się zabawa: rozpakowywanie sprzętu, montaż szaf rackowych, patchowanie kilometrowych kabli, które powinny być idealnie ułożone… Ale wszyscy wiemy, jak to wygląda w rzeczywistości.

Ale do brzegu, bo miało być nietypowo…

Wchodzę któregoś ranka do serwerowni, w której dzień wcześniej montowałem ASR (dla niewtajemniczonych – Aggregation Services Router, czyli potężny router zbierający cały ruch sieciowy w poważnej infrastrukturze). Duże – w tym przypadku ponad 20 RU (Rack Units), modułowe urządzenie sieciowe, które odczułem w plecach, bo nie było windy serwisowej… Patrzę na tego ASR-a i nie wiem, czy to za rano czy faktycznie wiszą na nim gacie, męskie, niebieskie, w połowie jakby mokre?  Stoję, patrzę i nie wiem, czy wyjść i zapytać technicznego na dyżurze, czy udawać, że nic nie widziałem, zrzucić na podłogę i robić swoje? Co byście zrobili?

Bo, że to nie nowy system chłodzenia, to pewne…  może ktoś wprowadził dress code dla routerów? Techniczny szybko wszedł, zabrał i wyszedł, bełkocząc tylko pod nosem, lekko zażenowany, że suszył po basenie. No i co tu się wstydzić? Okazuje się, że po porannym basenie w drodze do pracy uznał, że ciepło maszyny to świetne miejsce na ekspresowe suszenie kąpielowych gaci. Logiczne. Przepływ powietrza, stała temperatura – jak w porządnej suszarni.

Ale to nie jedyne gatki, które widziałem w serwerowni. 

I musze przyznać, że te drugie były ładniejsze. Pewnego razu w instytucji z całodobowymi dyżurami trafiłem na jeszcze ciekawszy widok. Serwery, switche i infrastruktura, a wśród nich – damska bielizna. Czyżby infrastruktura sieciowa miała swoje wymagania w zakresie elegancji? A może to alternatywna wersja firmowej garderoby? Nie drążyłem tematu, nikt się nie przyznał. Odłożyłem na bok, zrobiłem swoje i poszedłem. Na kolejnym dyżurze już nic nie było. W sumie, szkoda, bo jak tak się siedzi, wymienia, montuje, szuka śrubek samemu w tej serwerowni, to nawet fajnie jak fantazja pójdzie w ruch o właścicielce takich zmyślnych falbanek.

A Wy? Natrafiliście na coś nieoczywistego w serwerowni?