Z pamiętnika inżyniera Data Center – „Nocne przygody inżyniera Data Center, czyli jak zmęczenie wygrywa z technologią”
Epizod 6
Kolejna historia wydarzyła się już dawno temu i doskonale ilustruje, jak zwykłe ludzkie zmęczenie może doprowadzić do sytuacji absurdalnych — takich, które teraz możemy nazwać „z przymrużeniem oka”. Wtedy jednak, ani inżynierowi, ani nocnemu stróżowi do śmiechu raczej nie było.
ale od początku… 3 w nocy. To ta magiczna godzina, kiedy świat jest absolutnie cichy, a ty próbujesz nie zasnąć za kierownicą, bo jedziesz ratować serwery. Serwery, bez których miliony Polaków mogłyby w poniedziałek zostać bez wypłat. Awaria krytyczna. Taki scenariusz zna chyba każdy inżynier Data Center: spodnie, torba ze sprzętem, termos z kawą (albo przynajmniej plan na kawę) i ruszam w drogę. No bo jak trzeba, to trzeba.
Dojeżdżam na miejsce. Na ulicach pustki, w powietrzu unosi się mgiełka jak w filmach gatunku noir… (Netflix uczy). Podjeżdżam pod budynek. Instytucja duża, poważna, serwerownia krytyczna. Drzwi się otwierają, nocny stróż wita mnie ziewnięciem. Zgodnie z procedurą mówię, że z SoftFlow do serwerowni i pokazuję dokument ze zdjęciem z młodości. Co ciekawe, stróż odhacza mnie bez mrugnięcia okiem, co w tamtym momencie wydaje się całkowicie naturalne. Wzajemnie wymieniamy spojrzenia, które mówią: „Ty robisz swoje, ja swoje, obaj chcemy już do domu”.
Wchodzę do serwerowni. Taszczę serwer zastępczy, narzędzia, latarkę, choć światło działa (ale kto wie, prawda?). Staję przed szafą serwerową… a raczej powinienem stanąć, bo… szafy nie ma. Nie ma!
Nie to, że została wyniesiona. Nie zdematerializowała się magicznie. Po prostu… nie ma jej tam, gdzie być powinna. Obszukałem całą serwerownię. Przeszukałem każdy zakamarek. Obmacałem kable, przełączniki, patch panele — wszystko, co się dało. Szafy brak.
I wtedy przyszła mi do głowy myśl, która sprawiała, że zrobiło mi się ciepło na plecach: czy to na pewno ta instytucja? Co zrobić? Można wrócić do pracownika ochrony i zapytać go z grzecznym: „Przepraszam, ale czy ja jestem w ogóle tam, gdzie powinienem być?”. Albo zadzwonić do admina o 3 w nocy, ryzykując, że ten obudzi się w połowie twojego zdania i już nigdy cię nie zapomni jako „tego, co dzwoni bez powodu”.
Wtedy przystąpiłem do analizowania: „Jak to możliwe, że wpuszczono mnie tutaj? Jakim cudem byłem na liście u ochroniarza? I dlaczego jestem w miejscu, które absolutnie nie powinno mieć z moim zadaniem nic wspólnego?”
Ostatecznie doszedłem do wniosku, że nocny stróż najwidoczniej z automatu machnął mi pozwolenie. Może uznał, że skoro mam laptop i torbę narzędziową, to pewnie wiem, co robię. (Ostatecznie w nocy goście nie trafiają się często, więc pewnie uznał, że jestem „swojak”). Byłem! Pomyliłem tylko dwie instytucje, bo nazywały się niemal bliźniaczo…
Zmęczenie i 3 w nocy, to wróg większy niż awaria serwera. Bo nawet najlepszy inżynier, z najlepszymi procedurami, może w środku nocy pomylić instytucje, serwerownie, a może nawet miasta. Mieliście tak kiedyś? 🙂